Romeo zdecydowanie zaginął między kramami z naleśnikami z nutellą, a Julia utknęła w sklepie Prady pod swoim domem - poszukiwania bohaterów, jak i słynnego klimatu Werony nie wypadły najlepiej... Miasteczko z jednej strony jest urocze, ale z drugiej strony zbyt tłoczne i naszprycowane drogimi sklepami żeby poczuć Włoski klimacik.
Największym zaskoczeniem dla mnie był starożytny amfiteatr w centum miasta, którego wnętrze skrywa tajemnicze lochy i pomieszczenia rodem z Quo Vadis... Przestrzeń areny jest niesamowita a ilość schodów zapisuje się na długo w pamięci łydek, zdecydowanie warto!
Najważniejszy i najmniej urzekający punkt wyjazdu: balkon Julii - kto wpuścił takie dzikie tłumy na tak maleńki dziedziniec? Ludzi jest mnóstwo, wszyscy robią zdjęcia pod, z i przed balkonem, a dla pozostałych pozostaje do dyspozycji złoty posąg Julii. Romantyczności tu ani ciut i nieco boli fakt, że balkon został dobudowany po drugiej wojnie światowej, ale cii... ;)
Starożytny amfiteatr w centrum miasta
Słynny balkon Julii
Pamiątki po zakochanych - o ile kłódki są nawet słodkie,tak ściany całej w gumie do żucia nie jestem w stanie zrozumieć...
Jeden z piękniejszych zachodów słońca jakie widziałam we Włoszech, najbardziej romantyczny moment z całej wizyty w Weronie ♡